FRAKTALNA REWOLUCJA

ŚWIADOMOŚĆ, EMPATIA, PLANETA ZIEMIA

Tag: świadomość

Globalna, TOTALITARNA technokracja czy globalne społeczeństwo ludzi WOLNYCH i świadomych?(Film)

Nadchodzi czas OSTATECZNEGO wyboru.

Globalna, TOTALITARNA technokracja czy globalne społeczeństwo ludzi WOLNYCH i świadomych?

W dzisiejszych czasach musimy zdać sobie sprawę z dwóch podstawowych faktów.

Po pierwsze nie zapobiegniemy procesowi globalizacji, gdyż ten nie ma tak naprawdę związku z polityką czy geopolityką, a jest bezpośrednim rezultatem wzrastającej szybkości przepływu ludzi, towarów i informacji. Wszelkie próby sztucznego tamowania tego procesu poprzez kurczowe trzymanie się starego porządku państw narodowych mogą się zaś zakończyć tragicznie – np. wybuchem III wojny światowej i zagładą cywilizacji.

Po drugie zaś nie zatrzymamy rozwoju nauki i technologii, a co za tym idzie tak zwana technokracja będzie co raz śmielej wkraczać w nasze życie uzależniając nas od produktów oferowanych przez wielkie korporacje.

Niestety nie da się już cofnąć czasu, aby te zmiany zatrzymać. Zarówno globalizacja, jak i rozwój naukowo-technologiczny są zaś neutralnymi narzędziami i tylko od nas zależy w jaki sposób je wykorzystamy.

Czy pogrążymy się w dystopii wszechobecnej, totalitarnej kontroli tracąc swoją podmiotowość, a tym samym prawa i wolności obywatelskie?

Czy też wykorzystamy te naturalne procesy dla dobra ludzkości, aby przykładowo poszerzyć naszą sferę wolności, nie tracąc przy tym podstawowego poczucia bezpieczeństwa i nie niszcząc planety, na której żyjemy?

Na te oraz inne pytania postaram się odpowiedzieć w najnowszej audycji dostępnej pod tym linkiem:

Nadchodzi czas ostatecznego wyboru. Globalna, totalitarna technokracja czy globalne społeczeństwo ludzi wolnych i świadomych?

Wstęp

W dzisiejszych czasach musimy zdać sobie sprawę z dwóch podstawowych faktów.

Po pierwsze nie zapobiegniemy procesowi globalizacji, gdyż ten nie ma tak naprawdę związku z polityką czy geopolityką, a jest bezpośrednim rezultatem wzrastającej szybkości przepływu ludzi, towarów i informacji. Wszelkie próby sztucznego tamowania tego procesu, poprzez kurczowe trzymanie się starego porządku państw narodowych, mogą się zaś zakończyć tragicznie – np. wybuchem III wojny światowej i zagładą cywilizacji.

Po drugie zaś nie zatrzymamy rozwoju nauki i technologii, a co za tym idzie tak zwana technokracja będzie co raz śmielej wkraczać w nasze życie uzależniając nas od produktów oferowanych przez wielkie korporacje.

Niestety nie da się już cofnąć czasu, aby te zmiany zatrzymać. Zarówno globalizacja, jak i rozwój naukowo-technologiczny są zaś neutralnymi narzędziami i tylko od nas zależy w jaki sposób je wykorzystamy.

Czy pogrążymy się w dystopii wszechobecnej, totalitarnej kontroli, tracąc swoją podmiotowość, a tym samym prawa i wolności obywatelskie?

Czy też wykorzystamy te naturalne procesy dla dobra ludzkości, aby przykładowo poszerzyć naszą sferę wolności, nie tracąc przy tym podstawowego poczucia bezpieczeństwa i nie niszcząc planety, na której żyjemy?

Jednocześnie powinniśmy mieć również świadomość, że na tej drodze składającej się z wielu codziennych wyborów na wielu różnych poziomach zarządzania globalnym społeczeństwem istnieją rozwidlenia. Tak zwane punkty graniczne po przekroczeniu których może już nie być odwrotu. Wolności raz utraconej można bowiem już nie odzyskać. Praktyka totalitarnych systemów politycznych, takich jak komunizm, nazizm czy faszyzm pokazuje zaś, że ten kto oddaje wolność za bezpieczeństwo, ten zwykle po jakimś czasie traci i jedno i drugie.

Pytanie brzmi zatem następująco – co może stanowić tak zwaną cienką, czerwoną linię, której nie powinniśmy pod żadnym pozorem przekraczać? Wydaje się, że bez uciekania się do jakichś szczególnie mrocznych teorii spiskowych możemy takie punkty graniczne wytypować i zastanowić się już teraz na ile jeszcze możemy się zgodzić?

Niestety łatwo tutaj wpaść w pułapkę uproszczonego zero-jedynkowego myślenia, w ramach którego każdy orędownik wolności będzie automatycznie szufladkowany jako wróg nauki i technologii. Tymczasem, tak jak na początku wspominałem, nie chodzi tu o to, aby demonizować narzędzia, którymi będziemy się posługiwać, ale zastanowić się nad tym jak bezpiecznie ich używać. Młotkiem można bowiem zarówno przybijać gwoździe, jak i rozbić komuś głowę. Natomiast czym doskonalsze i bardziej zaawansowane narzędzia, tym większa odpowiedzialność wiąże się z ich użytkowaniem.

Najbliższa przyszłość zmusi nas do dokonania ważnych wyborów

Przedstawię teraz przykładową, hipotetyczną, choć w obecnym układzie geopolitycznym niestety dość prawdopodobną sytuację.

Otóż wyobraźmy sobie, że nagle dochodzi do serii zamachów terrorystycznych na niespotykaną wcześniej skalę. Giną już nie pojedyncze osoby, tak jak to było dotychczas, ale wręcz dziesiątki tysięcy. Można będzie wręcz powiedzieć, że zamachy takie jak ten z 11 września 2001 roku staną się niejako codziennością. Biorąc pod uwagę inwazję Rosji na Ukrainę oraz konflikt Zachodu z Chinami, a więc stałe zagrożenie wybuchem pełnoskalowej III wojny światowej, jest to nawet bardziej prawdopodobne niż wcześniej. Zważywszy, iż tego typu terroryzm nie musi wynikać tylko z fanatyzmu religijnego muzułmanów, ale też może być dodatkowo inspirowany i wspierany zarówno przez Rosję, jak i Chiny.

Teraz odpowiedzmy sobie na pytanie – czy posiadamy technologię, dzięki której można będzie skutecznie zapobiegać tego rodzaju zamachom?

Odpowiedź na to pytanie jest twierdząca. Są to urządzenia elektroniczne, które są już obecnie stosowane w więziennictwie – czyli tak zwana obrączka służąca do śledzenia i monitorowania zachowań więźniów przebywających poza zakładem karnym. Podkreślam zatem, iż nie mamy do czynienia z sytuacją rodem z filmów science fiction, ale z rozwiązaniem, które jest już realnie stosowane.

Obecny, niewątpliwie gorący okres czasu związany z możliwością wybuchu III wojny światowej, może zaś otworzyć drogę do dużo szerszego zastosowania rozwiązań sprowadzających się do oficjalnego śledzenia i monitorowania aktywności dużej liczby osób. A zatem nie tylko rzeczonych więźniów, ale również w charakterze prewencji zwykłych obywateli, którzy nie popełnili jeszcze żadnego przestępstwa.

Jest to więc klasyczny przypadek, w którym niejako oddajemy swoją wolność w postaci prywatności i swobodnego przemieszczania się na rzecz zwiększenia bezpieczeństwa.

Jeśli zaś już mowa o urządzeniach służących do elektronicznego dozoru, to trzeba zauważyć, iż mamy tu do czynienia ze swoistą technologiczno-prawną równią pochyłą. Przypuśćmy bowiem, iż faktycznie wprowadzona zostanie ustawa, zgodnie z którą, każdy, kto zamierza odwiedzić centrum dużego miasta będzie musiał taką obrączkę założyć np. na nogę lub na rękę.

Jednakże prawdopodobnie szybko pojawią się głosy, iż tego typu rozwiązanie nie jest do końca skuteczne, ponieważ terrorysta może taką obrączkę zwyczajnie zniszczyć lub w inny sposób dezaktywować. A zatem w kolejnym etapie zmian prawnych mogą pojawić się naciski na stworzenie ustawy nakazującej wszczepianie monitorujących mikrochipów pod skórę, i to najlepiej w takie miejsce i w taki sposób, aby ich usunięcie lub dezaktywacja były znacząco utrudnione.

 Jeżeli i te procedury zaczną zawodzić, ponieważ ludzie znajdą sposób na pozbywanie się tych wszczepów, to prawdopodobnie pojawią się głosy, iż najskuteczniejsza będzie implantacja takich układów elektronicznych, które nie tylko śledzą i monitorują poczynania poszczególnych osób, ale i też wpływają na ich zachowanie oraz percepcję.

Neuralink i Elon Musk

Tutaj zaś naprzeciw takim rozwiązaniom wychodzi firma Neuralink Elona Muska, która aktywnie pracuje nad stworzeniem interfejsu mózg-komputer.

W tym momencie posłużę się obszernym cytatem z artykułu „Badania na ludziach? Neuralink Elona Muska” ze strony: https://naukatolubie.pl/badania-na-ludziach-neuralink-elona-muska/

Głównym celem tego projektu jest opracowanie wszczepialnego do mózgu implantu czy chipa będącego kluczowym elementem interfejsu mózg-maszyna. 

Jedną z największych obaw, którą możemy sobie wyobrazić, jest posiadanie bezwładnego, bezużytecznego ciała przy zupełnie sprawnym mózgu. Istnieje również wiele chorób, które są bardzo dotkliwe ponieważ mimo sprawnego ciała, mózg nie jest w stanie właściwie przetworzyć wszystkich informacji i właściwie tym ciałem zarządzać.

Rozwiązaniem tego problemu jest technologia, a konkretnie układ sterowania, czy interfejs mózg-maszyna. I tu na białym koniu wjeżdża Neuralink Elona Muska. Kilka tygodni temu firma dostała od amerykańskiej Agencji ds. Żywności i Leków (FDA) zgodę na prowadzenie badań klinicznych na ludziach.

Neuralink – kontrowersje

Po kilku latach rozmaitych perturbacji, teraz Musk wreszcie dopiął swego. Zgoda została wydana, mimo że dotychczasowe badania na zwierzętach nie obyły się bez problemów i kontrowersji. I to dość łagodnie powiedziane.

W laboratoriach, w których testowano urządzenie na zwierzętach miało dochodzić do mrożących krew w żyłach praktyk, do przysparzania zwierzętom cierpień, a nawet do ich maltretowania. Z 23 małp, na których prowadzono badania, 15 padło. Oszczędzę Wam opisów, ale jeżeli prawdą jest to, co znajduje się w ujawnionych dokumentach, w laboratoriach dochodziło do praktyk jak z horrorów.

Powodem były zaniedbania, ignorowanie standardów, a także to, że urządzenie nie było doskonałe (np. chipy w głowach małp się przegrzewały). Mówili o tym także sami pracownicy Neuralinku. Oskarżali kierownictwo o wywieranie za dużej presji, o to, że pośpiesznie wykonywane eksperymenty wywoływały u zwierząt niepotrzebne cierpienie, a u większości z eksperymentalnych małp śmierć.

W sieci można znaleźć profesjonalnie przeprowadzone śledztwa np. grupy lekarzy z komitetu ds. odpowiedzialnej medycyny (PCRM), którzy stworzyli stronę, na której można obejrzeć setki zdjęć dokumentujących okrucieństwo, z jakim traktowano zwierzęta w eksperymentach Neuralinku (eksperymentach wykonywanych na uniwersytecie kalifornijskim).

I znowu, nie chcę tutaj epatować okrucieństwem, jak ktoś chce, niech sprawdzi sam. Powiem tylko tyle, że wielu przypadkach cierpiące zwierzęta trzeba było uśpić, bo nie nadawały się do dalszych badań. 

Neuralink było posądzane także o transport patogenów wykorzystywanych do badań bez odpowiednich środków bezpieczeństwa. 

Jak to działa?

Na grudniowej konferencji prasowej Elon pokazał świnię z wszczepionym chipem, pokazał także odczyty pracy jej mózgu. Ale wtedy specjaliści stwierdzili, że nie ma w tym niczego rewolucyjnego, że takie odczyty nauka zna od kilkudziesięciu lat. No ale jednak kilka tygodni temu, pod koniec maja Neuralink dostał pozwolenie na testowanie na ludziach. 

Interfejs mózg-komputer to nie jest pomysł Elona Muska. Mózg człowieka wykazuje aktywność bioelektryczną, którą możemy zbadać podczas obrazowania EEG. Badania nad aktywnością elektryczną mózgu trwają już od 100 lat. Po latach od wykrycia i zarejestrowania bioelektryczności mózgu, gra toczy się o co innego.

Mianowicie o to, żeby odpowiednio przetwarzając aktywność mózgu, móc sterować różnymi urządzeniami. Nie tylko dla zabawy, rozrywki czy wygody, ale także w sytuacjach, gdzie przy sprawnym mózgu człowiek jest uwięziony w bezwładnym ciele.

Po co wszczepiamy implant, skoro czujniki możemy umieszczać na skórze? Dzięki implantowi, jesteśmy w stanie odczytywać elektryczne sygnały z mózgu o wiele dokładniej, bo mają one mniej barier po drodze do pokonania. Oczywiście pojawiają się tutaj komplikacje związane z nagrzewaniem się implantu, przemieszczaniem się jego elementów, powstawaniem owrzodzeń w tkankach otaczających czy ogólnie związanych z uszkodzeniami mechanicznymi i biologicznymi podczas instalacji i wyciągania takiego urządzenia.

Co będzie dalej? Czy to bezpieczne?

Na implant składają się między innymi układ scalony ASIC, nici z elektrodami oraz płytka PCBA, na której montuje się elementy elektroniczne. Układy ASIC dotychczas przetwarzały obraz, wydobywały kryptowaluty czy sterowały telefonami.

Czy teraz za ich pomocą osoby niepełnosprawne będą mogły sterować własnym ciałem? A czy kolejnym krokiem będzie wszczepianie implantów osobom zdrowym po to, by zwiększyć możliwości ich mózgów? Neuralink produkuje oczywiście nie tylko same implanty, ale również związane z nimi całe technologiczne zaplecze. Firma ma już gotowego robota wszczepiającego implant, a także pracuje nad własną kliniką w stanie Teksas. 

Fakt, że tematem implantów wszczepianych do mózgu zajął się Elon Musk, daje gwarancje, że prace nad tego typu rozwiązaniami ulegną przyśpieszeniu. Po pozytywnej decyzji FDA rośnie zainteresowanie inwestorów, a Neuralink zwiększa swoją wartość na rynku. Pytanie tylko jak z bezpieczeństwem.

Elon Musk stwierdził, że jest tak pewien swoich technologii, że jest nawet gotów wszczepić mózgowe implanty sobie, a nawet własnym dzieciom. Póki co pierwszą osobą, której Neuralink zostanie wszczepiony, będzie pewien niepełnosprawny mężczyzna.

I tutaj zadaję pytanie z początku. Ile może kosztować postęp? Czy mamy prawo odbierać osobom niepełnosprawnym nadzieję na poprawę ich losu? A może te pytania nie są poprawnie zadane, może postęp nie musi nic kosztować, może nie musi się wiązać z cierpieniem albo z kosztami środowiska?”. Koniec cytatu.

Zaawansowana modyfikacja człowieka i nierówności społeczne

W tym kontekście warto też przytoczyć wypowiedź głównego doradcy Światowego Forum Ekonomicznego i twórcy „Wielkiego Resetu”  Izraelczyka Yuval-a Harari-ego. Wywołał on wielkie zaniepokojenie swoimi nowymi wypowiedziami, w których ujawnił, że wkrótce pojawią się „zmodyfikowane istoty ludzkie”!

Według niego inżynieria genetyczna wraz z implantami i wykorzystaniem robotyki, nanotechnologii, biotechnologii i sztucznej inteligencji zostanie wykorzystana do modyfikacji istot ludzkich, które „będą teraz miały niewyobrażalnie zwiększone zdolności umysłowe i fizyczne”.

Harari stwierdził też, że problem będzie polegał na tym, iż nie każdy będzie miał do nich dostęp, co z kolei wiąże się z obawą, że ktokolwiek zostanie w tyle stanie się gorszy, ponieważ nie zostanie fizycznie „ulepszony” jak reszta.

Internet ciał(IOB -Internets of Bodies)

Zacytuje teraz obszerny fragment innego artykułu, zatytułowanego „ PROJEKT ‚CRISPR’ – OSTATECZNE ZNIEWOLENIE CZŁOWIEKA W ‚INTERNECIE CIAŁ” ze strony:

https://inny.info/czy-wiedziales-ze/projekt-crispr-ostateczne-zniewolenie-czlowieka-w-internecie-cial/?fbclid=IwAR00DNiiosSxGteHLfsQ8VQenP–IBsaJZvw4N7mNcYrnsw5EudX1cIjOB4

Monitorowany, kontrolowany człowiek jako część „Internetu ciał” (IOB -Internets of Bodies)

W czerwcu 2020 roku w czasopiśmie naukowym „Nature” opublikowano artykuł, który zawierał elektroniczne połączenie na poziomie genów z „Internetem Ciał” (IOB). IOB jest forsowany przez Światowe Forum Ekonomiczne – wraz z Wielkim Resetem – i przemysłem zdrowotnym, i jest zgrany z ID2020, GAVI.

W artykule towarzyszącym pracy naukowej zatytułowanej „Internet of Bodies (IoB) – Using CRISPR to electrically connect to and control the genome” wspomniano:

„Podobnie jak Internet Rzeczy (IoT), IoB odnosi się do dostępu i kontroli ludzkiego ciała przez internet. Tutaj szczegółowo opisujemy, jak CRISPR( procedura, za pomocą której można przeciąć nić DNA w bardzo konkretnym, ważnym dla danego celu miejscu, aby wstawić, usunąć lub zmienić tam inne elementy budujące DNA) można wykorzystać do elektrycznego połączenia z genomem i zademonstrowania kontroli nad sieciami informacji transkrypcyjnej w E. coli i Salmonelli. W dalszej perspektywie oczekuje się, że elektrogenetyczne obwody promotorowe zostaną wprowadzone do ludzkich komórek, aby otworzyć nową modalność sygnalizacji bioelektronicznej.”

„Jak więc zintegrowaliśmy biologię bezpośrednio z komputerami poprzez nanoelektronikę? W naszej pracy przedstawiamy nowy sposób patrzenia na aktywność CRISPR-Cas9 w czasie zbliżonym do rzeczywistego. Rozumiemy, że może to brzmieć dość fantastycznie, ale jednak właśnie tego dokonaliśmy, integrując CRISPR i grafenowe biosensory. Grafen jest najpopularniejszym nanomateriałem, i nie bez powodu. Jest to warstwa węgla o grubości jednego atomu i pierwszy odkryty dwuwymiarowy półprzewodnik. Posiada właściwości takie jak wysoka ruchliwość elektronów i stabilność chemiczna w słonej wodzie, które czynią go idealnym kanałem elektrycznym do informowania o aktywności naszych biologicznych maszyn.”

„Przesyłanie sygnałów bioelektrycznych” – poza wykorzystaniem internetu – równie dobrze może oznaczać zdalne sterowanie lub nagradzanie i karanie za czyny każdego człowieka. A wszystko dla dobra ludzkości, oczywiście:

„Edycja ludzkiego genomu ma potencjał, aby poprawić naszą zdolność do leczenia i wyleczenia chorób, ale pełny wpływ zostanie zrealizowany tylko wtedy, gdy wykorzystamy ją z korzyścią dla wszystkich ludzi, a nie w celu zwiększenia nierówności zdrowotnych między krajami i wewnątrz nich” – powiedział dr Tedros Adhanom Ghebreyesus. Zalecenia skupiają się na ulepszeniach na poziomie systemu, potrzebnych do zbudowania zdolności we wszystkich krajach, aby zapewnić, że edycja genomu ludzkiego jest stosowana bezpiecznie, skutecznie i etycznie.”

Kto ma nieograniczone zaufanie do nadzoru nad poprawnością etyczną tych pijanych na potęgę ludzi z otoczenia Klausa Schwaba? I co oni rozumieją przez „etykę”? Nie trzeba dodawać, że to znowu projekt Wielkiego Resetu Światowego Forum Ekonomicznego, który wspiera te plany:

„Wchodzimy w erę ‚Internetu ciał’: Zbieramy nasze fizyczne dane poprzez szereg urządzeń, które można wszczepić, połknąć lub nosić. W rezultacie otrzymujemy ogromną ilość danych dotyczących zdrowia, które mogą poprawić samopoczucie ludzi na całym świecie”

Cóż za wspaniały świat. Na ten temat WEF pisze dalej w punkcie „Connecting our bodies”:

„Dla pracowników służby zdrowia internet ciał otwiera drzwi do nowej ery skutecznego monitorowania i leczenia. W 2017 roku amerykańska Federalna Administracja Leków zatwierdziła pierwsze zastosowanie cyfrowych pigułek w Stanach Zjednoczonych. Cyfrowe pigułki zawierają maleńkie, połykane czujniki, a także lek. Po połknięciu, czujnik w żołądku pacjenta zostaje aktywowany i przekazuje dane do jego smartfona lub innych urządzeń. (…) Jednocześnie dane z Internetu Ciał mogą być wykorzystywane do tworzenia przewidywań i wnioskowania, które mogą wpływać na dostęp danej osoby lub grupy do zasobów takich jak opieka zdrowotna, ubezpieczenia i zatrudnienie.”

Znowu się zaczyna, inwigilacja, przymus i dyktatura. A tym, którzy jeszcze stawiają opór i odmawiają podporządkowania się, po prostu odmawia się opieki zdrowotnej, ubezpieczenia i możliwości zarobkowania, co w dokładnie zorganizowanym i całkowicie monitorowanym świecie oznacza śmierć.

„Pod nazwą ID2020 amerykańskie korporacje, które dominują w świecie cyfrowym, chcą w dużej mierze zastąpić rządy krajowe jako organ wydający certyfikaty tożsamości. ‚Globalne obywatelstwo świata’ to tytuł eseju autorstwa starszego menedżera Banku Światowego. Tożsamość należy jednak rozumieć jako coś znacznie wykraczającego poza wspólny dokument tożsamości, jako wszystko, co ciekawego można wiedzieć o danej osobie, jej działaniach i preferencjach. Ważnym elementem tej koncepcji jest to, że użytkownicy w zasadzie logują się do swojego smartfona lub komputera biometrycznie, czyli za pomocą odcisku palca, rozpoznawania twarzy lub głosu, dzięki czemu mogą być niezawodnie przypisani do swojego urządzenia i wykonywanej za jego pomocą aktywności.”

Nowy wspaniały świat?
Ludzie jako drony – niewolnicy, półroboty i broń

Dr Charles Morgan, dawniej pracujący w CIA, powiedział w 2010 roku na spotkaniu DARPA, gdzie mówił do amerykańskich wojskowych o technologii edycji genów mRNA CRISPR, że mogą oni opracować „unikalną rzecz”. Dalej mówi, że można stworzyć wszystko co się chce z komórek macierzystych, jeśli mają odpowiedni kod genetyczny, a także mówi o „humanoidalnych dronach”. Oto krótki fragment:

13 czerwca 2018 roku dr Charles Morgan, ekspert w dziedzinie neurobiologii z Uniwersytetu Yale, DARPA i CIA, wygłosił wykład dla studentów Akademii Wojskowej West Point (USMA). Dr Morgan od pewnego czasu jest związany z technologią CRISPR.

Mówił o technicznej możliwości zmiany DNA w celu kontroli umysłu. Dr Morgan pokazuje i opowiada elitarnym studentom US Army, jak technologie znane pod akronimami CRISPR i DREADDS (Designer Receptor Exclusively Activated by Designer Drugs) mogą „zaprojektować wszystko”.

Dr Morgan pokazuje, jak DREADDS mogą być „wtłoczone” w ludzkie DNA, aby kontrolować nasze zachowanie. Te designerskie receptory, aktywowane wyłącznie przez syntetyczne leki, mogą tworzyć nowe komórki. Mogą wywoływać nowe wspomnienia i zachowania u swoich ludzkich podopiecznych. Mogą też wykorzystać je do wymazania lub nawet zmodyfikowania pamięci. Technologia CRISPR może być użyta do zabijania tylko niektórych ras ludzi poprzez edycję DNA. Albo nawet tylko bardzo konkretnego człowieka. Albo zamienić ludzi w kierowane, chodzące robotyczne drony. wyjaśnia:

„Co mógłbyś zrobić z tą technologią, gdybyś pracował w ochronie i wywiadzie?”. „Komórki mogą być zaprojektowane do konkretnych działań i celów. Mogą być strategicznie rozmieszczone. Mogą być kontrolowane zdalnie. Ci kontrolerzy komórek „mogą mieć rzeczy włączone w mózgach innych ludzi ” .Dr Morgan ujawnia, że naukowcy mogą teraz przechowywać i ukrywać obrazy i filmy w DNA i bakteriach, mówi również, że zaledwie 1 gram ludzkiego DNA może przechowywać równowartość 7 miliardów iPADów. To, co natura stworzyła przez miliony lat jako nieosiągalne arcydzieło, jest teraz bezlitośnie nadużywane, aby uprowadzić wspaniałe życie na tej planecie i podporządkować je całkowicie pozbawionej dystansu, pełnej pychy i żądzy władzy, kliki bilionerów.” Koniec cytatu.

Wnioski

Podsumujmy zatem. Oprócz opisywanej technologiczno-prawnej równi pochyłej w przypadku masowego wszczepiania implantów, w ten czy inny sposób wpływających na organizm człowieka, możemy mieć do czynienia z argumentami trojakiego rodzaju. Po pierwsze zwiększenie bezpieczeństwa i kontroli nad populacją. Po drugie skuteczne leczenie chorób. Po trzecie zaś zapobieganie potencjalnym nierównościom społecznym, wynikającym z limitowanego dostępu do kluczowych technologii wpływających znacząco na życie człowieka.

Niestety wszystko to za cenę potencjalnej utraty wolności. Trwałego uzależnienia od technologii, które może stać się równie niebezpieczne jak uzależnienie od twardych narkotyków. Musimy zrozumieć, że zastosowanie tego typu rozwiązań będzie prawdopodobnie przekroczeniem tej cienkiej, czerwonej linii. Jeśli bowiem zgodzimy się już raz na zainstalowanie w naszych ciałach urządzeń wpływających na percepcję i zachowanie, to niestety może to być już bilet w jedną stronę. Ostateczna utrata kontroli nad własnym życiem na rzecz instytucji zewnętrznych, sprawujących pieczę nad tą technologią.

Odpowiedzcie więc sobie sami na pytanie – czy chcecie żyć w takiej totalitarnej,  dystopijnej technokracji, która nie jest już wcale jakąś odległą przyszłością, ale bazuje na rozwiązaniach dostępnych obecnie? Jeśli zaś nie, to czy możemy w jakiś sposób temu przeciwdziałać albo przynajmniej zapobiec procedowaniu przez parlamenty poszczególnych państw ustaw zmuszających nas do adaptacji tych rozwiązań technologicznych w miejscu pracy?

Odpowiedź na to ostatnie pytanie brzmi twierdząco. Pamiętaj, że nawet jeśli nie masz żadnego wpływu na globalne przemiany społeczne, polityczne i technologiczne, to zawsze masz jakiś mniejszy lub większy wpływ na najbliższe otoczenie. Zmiany globalne trzeba więc rozpocząć od uporządkowania własnego podwórka.

„Kodeks przełożonego” jako remedium na nadchodzące zagrożenia

Taką funkcję zabezpieczającą może pełnić nowy „Kodeks przełożonego”. Z jednej strony jest on odpowiedzią na przyszłe rozwiązania prawne w opisywanym technologiczno-społeczno-politycznym aspekcie. Z drugiej zaś zawiera postulaty dotyczące organizacji pracy, które luzują sztywny autorytaryzm oraz piramidalną hierarchię na rzecz procedur generalnie poszerzających naszą sferę wolności i praw obywatelskich.

Jego podstawowymi celami są:

Po pierwsze demokratyzacja, decentralizacja i profesjonalizacja zarządzania przedsiębiorstwami.

Po drugie zaś zapobieżenie postępującemu procesowi utraty podstawowych wolności i praw obywatelskich w miejscu pracy. W tym przypadku chodzi o wszelkie zmiany legislacyjne, które zmuszałyby pracownika do sprzecznych z jego poglądami działań pod groźbą zwolnienia z pracy.

Wyróżniamy zatem cztery podstawowe postulaty „Kodeksu przełożonego”, które mogą ostatecznie przyjąć formę dodatkowych regulacji prawnych lub też obowiązywać tylko lokalnie, w zależności od  tego czy dany pracodawca zdecyduje się je zaakceptować:

1. Każdy przełożony od Supervisora w górę jest obligatoryjnie zobowiązany do zorganizowania głosowania z udziałem wszystkich jego podwładnych w sprawach niezwiązanych bezpośrednio z wykonywaną pracą. Zasada ta wiąże się z procesem demokratyzacji zarządzania przedsiębiorstwami i umożliwia odrzucenie w trybie zwykłego głosowania najbardziej szkodliwych ustaw forsowanych przez polityków, które mogłyby wpłynąć na ograniczenie praw i wolności obywatelskich w miejscu pracy.

2. Każdy przełożony od Supervisora w górę jest zobowiązany do przedstawienia na piśmie swoim podwładnym jasnych i klarownych zasad obowiązujących w miejscu pracy. Wiąże się to z profesjonalizacją działań, unikaniem nieporozumień i niejasnych ustaleń oraz sytuacji, w których stanowiska kierownicze zajmują ludzie, którzy nie mają pojęcia o zarządzaniu.

3. Każdy właściciel przedsiębiorstwa lub jeśli zakład pracy nie jest prywatny – główny dyrektor zarządzający zobowiązany jest do przestrzegania zasad decentralizacji w procesie podejmowania decyzji. Oznacza to unikanie zbytniej centralizacji – skupiania władzy w rękach pojedynczego człowieka na rzecz wielu centrów decyzyjnych. Praktyczna realizacja tego postulatu może wiązać się przykładowo z poszerzeniem zakresu kompetencji osób pracujących na stanowiskach asystentów – od Asystenta Supervisora w górę. Niemniej jednak punkt ten może być wprowadzony w życie również na wiele innych sposobów, ponieważ ma charakter ogólnego zalecenia.

4. Wprowadzenie zasady powszechności i obligatoryjności informacji zwrotnej. Oznacza to, że każdy przełożony niezależnie od wysokości zajmowanego stanowiska może zostać oceniony przez swojego podwładnego na zasadzie informacji zwrotnej, a ocena ta nie będzie interpretowana jako kwestionowanie jego kompetencji i podważanie autorytetu. Aby uniknąć niepotrzebnych nieporozumień formularze z taką informacją zwrotną mogą w niektórych sytuacjach przyjąć postać anonimowych ankiet. Wprowadzenie tej zasady może zapobiec tworzeniu podwójnych standardów w miejscu pracy oraz nadużyciom ze strony przełożonych poprzez zmniejszenie ich poczucia bezkarności wynikającego z zajmowanego stanowiska.

Czy zatem uważasz, że powszechna akceptacja tych czterech postulatów wpłynie korzystnie na twoje miejsce pracy i zapobiegnie szkodliwym zmianom legislacyjnym w przyszłości?

Zapraszam do otwartej dyskusji.

Krzysztof Ryniec

III wojna światowa, przetrwanie, tajne stowarzyszenia, fraktaliści – część II wywiadu z Krzysztofem Ryńcem

Prowadzący wywiad: Paweł Kowalski – ”MI6 Press”

Gość: Krzysztof Ryniec

Paweł Kowalski: Wracamy do rozmowy w II części wywiadu. Jest jeszcze wiele pytań, które chciałbym Ci zadać. Jednak na początek standardowo poproszę Cię o przypomnienie czytelnikom podstawowych informacji. A zatem kim jesteś i czym się zajmujesz? Być może nie wszyscy czytali pierwszą część wywiadu. Powiedz nam więc proszę parę słów o sobie.

Krzysztof Ryniec: No cóż…urodziłem się w 1984 roku. Od blisko 6 lat mieszkam na terenie Wielkiej Brytanii. Z zawodu jestem archeologiem i pracuje dla brytyjskiej firmy archeologicznej. Będąc jeszcze w Polsce założyłem niewielkie wydawnictwo „Fraktal”.

Jestem współautorem dwóch książek: „Od Nowego Porządku Świata do Fraktalnej Rewolucji” – dotyczącej w dużej mierze geopolityki, a także „Epoka lodowcowa – historia prawdziwa. Zapomniane dzieje ludzkości”, która tyczyła się już w znacznie większym stopniu mojej aktualnej profesji – czyli archeologii.

W chwili obecnej prowadzę blog „Fraktalna Rewolucja”:

https://fraktalnarewolucja.wordpress.com

Poruszam tam wiele bardzo różnych tematów od polityki, geopolityki, duchowości, psychologii po archeologię, przedstawiając przy okazji własne koncepcje, teorie, hipotezy, a nawet programy nowych partii politycznych i ruchów społecznych. Niegdyś współpracowałem z miesięcznikiem „Czwarty Wymiar” sprofilowanym w nieco większym stopniu na ezoterykę, tajemnice i rozwój duchowy.

Moja strona na Facebooku:

https://www.facebook.com/FraktalnaRewolucja/

Mój profil prywatny na Facebooku:

https://www.facebook.com/krzysztof.ryniec.9

Moja grupa dyskusyjna na Facebooku:

https://www.facebook.com/groups/FraktalnaRewolucja/

Na koniec mogę również dodać, że hobbystycznie zajmuje się komponowaniem muzyki instrumentalnej.

Poniżej jest link do mojego muzycznego kanału na you tube:

https://www.youtube.com/channel/UCpyKTLQUrdcTBn1r097MCbQ

Paweł Kowalski: Poprzednią część wywiadu zakończyliśmy na wątku śmierci cywilizacji. Teraz zapytam Cię o to jak przetrwać cywilizacyjny reset taki jak np. III wojna światowa? Wiem, że również poświęciłeś temu tematowi wiele publikacji.

Krzysztof Ryniec: Zgadza się. Żebyśmy się jednak dobrze zrozumieli na początek muszę odwołać się do podstaw, czyli tego od czego wzięła się nazwa tego bloga. Otóż fraktal to według definicji obiekt samo-podobny albo „nieskończenie subtelny”, z łacińskiego fractus – złamany, cząstkowy, ułamkowy. Wzorce fraktalne są bardzo powszechne w przyrodzie. Każdy taki fraktal jest jak ziarno – czyli zawiera w sobie obraz całości.

W początkowych latach istnienia tego bloga promowałem „fraktalizm” jako ideologię i kierunek polityczny. Jednak nie o tym chciałbym teraz rozmawiać. Osoby zainteresowane fraktalizmem w wymiarze politycznym i organizacyjnym mogą zapoznać się z tą publikacją dostępną pod tym linkiem:

https://fraktalnarewolucja.wordpress.com/2015/09/20/z-cyklu-zakazane-pojecia-fraktalizm/

Jeśli czytałeś mój artykuł na temat teorii odłamów cywilizacyjnych, to wiesz, że z historycznego punktu widzenia każda cywilizacja ma swój początek, okres rozkwitu-apogeum rozwoju oraz koniec-upadek. Właśnie w tym okresie schyłkowym ma miejsce bardzo ciekawy proces. Mianowicie dochodzi do wytworzenia odłamu cywilizacyjnego, którego zasadniczym celem jest przechowanie dorobku upadającej cywilizacji. Jest to tzw. implozja cywilizacji – zagęszczenie do rozmiarów fraktalnego ziarna, które zawiera w sobie obraz całości i może przetrwać czasy upadku, aby dać początek czemuś nowemu w przyszłości.

Zwróć uwagę na to, że dokładnie ten sam proces następuje w przyrodzie. Jest to rozmnażanie, tyle tylko, że nie na poziomie jednostkowym, lecz masowym-cywilizacyjnym. Na przestrzeni dziejów tymi depozytariuszami praktycznie całej wiedzy upadłych cywilizacji starożytnych(głównie grecko-rzymskiej, ale również i egipskiej oraz babilońskiej) były właśnie tajne stowarzyszenia: templariuszy, masonów, różokrzyżowców, iluminatów. Dokładnie tym jest w istocie tzw. „wiedza tajemna”, wokół której narosło tyle mitów, legend oraz semantycznych nieporozumień.

Paweł Kowalski: Zaraz, zaraz! Przecież według najpopularniejszych obecnie teorii spiskowych. to właśnie te tajne stowarzyszenia rządzą światem i są odpowiedzialne za całe zło na świecie! To niemożliwe, aby odgrywały tak pozytywną rolę! To psychopaci, sataniści, zbrodniarze, pedofile, gadoidy w ludzkiej skórze!

Krzysztof Ryniec: Dobrze się składa, że poruszyłeś ten temat, ponieważ tutaj mamy właśnie pierwszy HACZYK, na który zwykle łapią się wyznawcy teorii spiskowych. Najczęściej nie zadają oni sobie pytania podstawowego. Dlaczego te tajne stowarzyszenia w ogóle są tajne lub też dlaczego były tajnymi w przeszłości?

 Zamykają się w obrębie propagandowej narracji o spiskowaniu i złych intencjach.

Musisz jednak zdać sobie sprawę z tego, iż w przeszłości ludzkie życie było znacznie mniej warte niż obecnie. Wystarczyło, mieć większą wiedzę, naukowe podejście, inne poglądy, wyznawać teorie sprzeczne z dogmatami kościelnymi, aby zostać spalonym na stosie za herezję lub konszachty z diabłem. Teraz jest pod tym względem trochę lepiej, ponieważ teoretycznie mamy wolność słowa i wyznania.

Nie łudźmy się jednak – ludzie, którzy za dużo wiedzą zawsze będą niebezpieczni dla władzy, i to zarówno tej świeckiej, jak i religijnej. A więc utajnienie struktur było często jedynym sposobem na uniknięcie aresztowania lub śmierci.

Tajne stowarzyszenia były więc od zawsze naturalnym wrogiem zarówno kościoła, jak i państwowych służb specjalnych.

Tym pierwszym zawsze zależało na oświecaniu ludzi i przechowywaniu dorobku poprzednich cywilizacji, a tych drugich zazwyczaj interesowała tylko władza oraz utrzymywanie ludzi w ciemnocie i religijnych zabobonach.

Teraz już pewnie domyślasz się skąd wzięła się czarna legenda o „satanistach”, „spiskujących zamordystach od Nowego Porządku Świata” czy też rzekomej „władzy nad światem” uzyskanej dzięki „maosońskim i iluminackim demonicznym zmowom”. Jest to dokładnie ten sam rodzaj prymitywnej, czarnej propagandy, który doprowadził w średniowieczu do polowania na czarownice.

Na koniec tego wywodu chciałbym wyraźnie podkreślić, iż nie jestem kimś, kto kolokwialnie mówiąc nagle „urwał się z choinki” i nie wie o czym pisze. Z wykształcenia jestem archeologiem i antropologiem kultury. W zawodzie archeologa pracuje od 2007 roku. A zatem, co jak co, ale wydaje mi się, że mam UPRAWNIENIA i PODSTAWY ku temu, aby wygłaszać tezy odnoszące się do procesów rządzących rozwojem ludzkiej cywilizacji.

Ostrzegam więc wszelkich krytyków i hejterów, iż w tym przypadku nie wystarczy prostackie zakrzykiwanie lub inne próby zaklinania rzeczywistości.  Trzeba jeszcze udowodnić, że ma się w tym temacie wiedzę uprawniającą do merytorycznej dyskusji.

Paweł Kowalski: No dobrze, niemniej jednak słyszałem, że te tajne stowarzyszenia skupiają wyłącznie elity – ludzi najbogatszych i najbardziej wpływowych. Co więc konkretnie proponujesz? Jak więc my – jako zwykli ludzie mielibyśmy przetrwać te ciężkie czasy?

Krzysztof Ryniec: No i tu właśnie dochodzimy do sedna tego, co chciałem przekazać. Jak stworzyć funkcjonalny odpowiednik jednego z tych sekretnych stowarzyszeń? Musiałby być on z jednej stron fraktalnym, obrazującym całość, ziarnem nowej cywilizacji, który zapewniłby przetrwanie swoim członkom, a z drugiej egalitarnym, otwartym na zwykłych ludzi stowarzyszeniem.

Nie jest to zadanie łatwe, choćby z uwagi na fakt, iż wcześniejsze kolapsy cywilizacyjne(np. upadek cywilizacji egipskiej lub grecko-rzymskiej) miały ograniczoną, lokalną skalę. Teraz mamy do czynienia z zagrożeniem o wiele większym – groźbą totalnej, globalnej zagłady nie tylko samej cywilizacji, ale i życia na Ziemi.

Wpadłem jednak na pewien pomysł. Zwróć uwagę na trzy hasła przewodnie, o których wielokrotnie pisałem nie tylko w ramach rozważań na temat fraktalizmu, ale i tzw. świadomości planetarnej. Są to mianowicie: ŚWIADOMOŚC, EMPATIA, PLANETA ZIEMIA.

Wyobraź sobie, że każde z tych trzech haseł stanowi motyw przewodni dla określonej frakcji cywilizacyjnej.

ŚWIADOMOŚĆ – czyli DROGA ROZUMU. Ta część stowarzyszenia skupiałaby racjonalistów, sceptyków, agnostyków. Ludzi ufających jedynie nauce oraz twardym, naukowym dowodom, dla których duchowość, intuicja, wszelkiej niepewne teorie są z gruntu nieprzydatne.

EMPATIA – czyli DROGA SERCA. W tej frakcji skupieni byliby wszyscy ludzie otwarci na wszelkie treści podświadome, nadświadome, intuicje, empatię, telepatię, jasnowidzenie, a także szeroko pojętą duchowość, psychologię, parapsychologię itp..

DROGA ZIEMI byłaby zaś dedykowana osobom zainteresowanym otaczającym nas środowiskiem naturalnym, ekologią, ochroną przyrody, prawami zwierząt, ekosystemami, budownictwem ekologicznym, permakulturą, osadami rodowymi. Wszystkim, co wiąże się z przetrwaniem, pozyskiwaniem odnawialnej energii, miejscami ewakuacji, terraformowaniem i przystosowaniem do zamieszkania podziemnych jaskiń, tuneli, podwodnych baz oraz innych niedostępnych, niezamieszkałych obszarów.

Wiadomo, że do tego samego celu można dojść różnymi drogami, zaś siła naszej cywilizacji wynika właśnie z różnorodności i wewnętrznej dynamiki. Wszelkie formy totalitarnego ujednolicania nie są korzystne. Dlatego nasze stowarzyszenie fraktalistów byłoby otwarte dla ludzi o bardzo różnych poglądach, umiejętnościach oraz zainteresowaniach, co stanowiłoby pełen przekrój cywilizacyjnego potencjału.

Paweł Kowalski: Poznaliśmy założenia teoretyczne stowarzyszenia fraktalistów. Rozumiem, że byłaby to taka cywilizacja w pigułcę. A jakby to miało wyglądać w praktyce. Czym ci ludzie mieliby się zajmować?

Krzysztof Ryniec: Zadajesz bardzo trafne pytania. Czym mieliby się zajmować? Tutaj widzę trzy podstawowe funkcje takiego stowarzyszenia:

  1. Informacyjna
  2. Integracyjna
  3. Poznawcza

Jeśli mówimy o funkcji informacyjnej, to musimy zdawać sobie sprawę, iż sami żyjemy w potwornym chaosie i dezinformacji. Jeśli ktoś zatem uważa, że to co robią media i służby specjalne, kontrolujące przepływ informacji, nie ma wpływu na jego życie, TO JEST W GŁĘBOKIM BŁĘDZIE.

Jeżeli nie masz pewności czy informacje, na podstawie których, podejmujesz decyzje są wiarygodne, to i nie możesz mieć pewności, czy decyzje, które podejmujesz są korzystne i właściwe. Sytuacja związana z pandemią koronawirusa dobitnie uświadomiła nam tę smutną prawdę.

Jedynym wyjściem jest stworzenie obywatelskiej wersji wywiadu oraz kontrwywiadu, który z jednej strony pozyskiwałby na własną rękę informacje, a z drugiej weryfikował wiarygodność wszystkich tych zalewających nas na co dzień wiadomości, z których wiele to celowo rozpowszechniane fake newsy.

A zatem w warstwie symbolicznej oprócz fraktalu można także użyć symbolu oka opatrzności, ale w zupełnie innym kontekście. Iluminackie oko wpisane w trójkąt znajduje się na szczycie piramidy symbolizując kontrolę i władzę. U nas tenże sam symbol byłby z tej piramidy zdejmowany, co oznaczałoby obywatelską kontrolę nad poczynaniami elit władzy. Zwróć uwagę na grafikę widniejącą na czołówcę bloga „Fraktalna Rewolucja”.

Funkcja integracyjna – tutaj mamy twardy orzech do zgryzienia. Z tego względu, iż z jednej strony wiadomo, że ludzie lubią się dzielić w sposób naturalny. Z drugiej zaś zasada dziel i rządź pomaga władzy kontrolować i ogłupiać obywateli. Wydaje mi się, że można jednak skorzystać z doświadczeń tajnych stowarzyszeń – np. masonerii lub iluminatów, którym udawało się tworzyć międzynarodowe siatki powiązań ponad podziałami, dyktowanymi przez państwowe i narodowe egoizmy.

Podkreślam, iż widzę fraktalistów jako stowarzyszenie generalnie jawne i otwarte, ale w pewnych szczególnych okolicznościach, gdy zagrożone byłoby bezpieczeństwo lub dobre imię członków, można by skorzystać z zasady zachowania dyskrecji i poufności.

Jeśli mowa o integracji, to mam na myśli również samopomoc. Priorytetem będzie stworzenie zgranej ekipy przyjaciół, którzy będą mogli liczyć na siebie nawzajem w trudnej sytuacji. Takiej jak na przykład: utraty pracy i dobytku, aresztowanie, ściganie przez służby bezpieczeństwa itp..

Funkcja poznawcza – chodzi przede wszystkim o organizowanie multidyscyplinarnych i wieloaspektowych misji badawczych. Tutaj właśnie otwiera się pole do popisu dla osób skupionych w ramach tych trzech podstawowych frakcji cywilizacyjnych: „drogi rozumu”, „drogi serca” i „drogi Ziemi”.

Pytałeś – jakby to miało wyglądać w praktyce? Teraz podam ci bardzo konkretny przykład działania takiej organizacji.

Untersberg to „Trójkąt Bermudzki” w sercu Europy. Ten masyw górski od dawna uważany była za miejsce skrywające paranormalne tajemnice. Góra przez setki lat była miejscem zaginięć. Adolf Hitler wierzył, że szczyt posiada nieodgadnioną moc, którą warto zdobyć. Gdy w 1992 roku Dalajlama odwiedził Austrię, poprosił o możliwość zobaczenia góry, którą nazywał „śpiącym smokiem” i „czakrą serca świata”.

Z punktu widzenia turystów odwiedzających oddalony o 16 kilometrów Salzburg, Untersberg jest jedną z największych okolicznych atrakcji.

Krążące wokół tego górskiego masywu legendy interesują historyków, etnografów, biologów, geologów, a także ezoteryków oraz psychotroników. Wszyscy zastanawiają się dlaczego od wieków mówi się tu o zagadkowych wydarzeniach, które często związane są z podróżami w czasie.

Miejscowi donoszą o elfach, gnomach, obcych, podziemnych cywilizacjach i paranormalnych tajemnicach. Masyw wzbudza respekt wśród ludzi, bowiem niczym czarna dziura pochłania istnienia ludzkie. Śmiałkowie, którzy odważyli się wspiąć na jej szczyt często ginęli bez wieści. Legenda głosi, iż są to wrota do wnętrza Ziemi.

Badania tego tajemniczego masywu górskiego trwają od lat. Przypuszczalnie skrywa on  wiele niepoznanych przez człowieka jaskiń, których jest w sumie około 400.

Jedna z najbardziej znanych legend głosi, iż w jej wnętrzu śpi, siedząc za ogromnym kamiennym stołem, Karol I Wielki, założyciel Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego. Zbudzi się on wtedy, kiedy jego broda dwukrotnie owinie się dookoła stołu, a nad jego głową przestaną latać kruki alpejskie. Po przebudzeniu dobrem zwalczy zło i rozpocznie się nowa era.

Dawne legendy mówią także o „małych ludziach” wychodzących z góry.

Wiele z tych opowieści można by uznać za stare nic nie znaczące legendy, gdyby nie historie, które przydarzały się tu w ostatnich latach, a o których szeroko rozpisywała się prasa. Latem 1987 roku trzech speleologów udało się na górę, aby zbadać kilka jaskiń. Na parkingu pozostawili samochód, który był jedynym śladem ich bytności w tym miejscu. Wielkie poszukiwania nie przyniosły rezultatu. Ślad po nich zaginął.

Po trzech miesiącach odnaleźli się na statku na Morzu Czerwonym. Nie wiedzieli, jak się tam znaleźli i co robili przez ostatnie miesiące. Jest to jeden z przykładów poczytywanych jako współczesne podróże w czasie i przestrzeni.

Bardzo podobna historia wydarzyła się na przełomie XIX i XX wieku miejscowemu rolnikowi. Przebywał on przez kilka godzin w jednej z górskich jaskiń i przepadł na miesiąc. Kiedy wrócił, nie pamiętał niczego. Pewien austriacki dentysta przysięgał, że po wejściu do jednej z jaskiń został przeniesiony do przyszłości i dowiedział się, jak będzie wyglądał świat za 50 lat.

Pomimo, iż niewielu wierzy w opowieści rodem z fantastyki, góra do dziś przyciąga fanów mrocznych i nierozwikłanych historii. Wiele osób przyjeżdżających tu na krótko, opowiada o zawrotach głowy, nudnościach, omdleniach. Bardzo możliwe, iż jest to wynikiem pola magnetycznego istniejącego wokół Untersbergu.

Jaskinie tego masywu schodzą tak głęboko pod ziemię, iż nie osiągnięto jeszcze ich najniższego punktu. Latem 2008 roku badała to grupa speleologów, która penetrowała podziemny kompleks. Z ekspedycji powrócili bez wiedzy o tym, jak rozległe są jaskinie. Pewne jest tylko to,  że jedna z nich ma 13 km długości, co czyni ją jedną z największych jaskiń na świecie.

Wyobraź sobie teraz, iż każda tych trzech frakcji cywilizacyjnych przeprowadziłaby własne badania tego obszaru, i to w ramach wspólnie zorganizowanej misji.

Z jednej strony mielibyśmy badania stricte naukowe. Z drugiej zaś – intuicyjny ogląd jasnowidzów, telepatów, empatów, mediów spirytystycznych. Z trzeciej zaś możliwość zbadania tych jaskiń pod kątem wykorzystania ich jako potencjalnego miejsca  ewakuacji. A zatem trwałego lub tymczasowego zamieszkania w czasie resetu cywilizacyjnego. Tym mogliby się zająć fraktaliści „drogi Ziemi”.

Nie jest również wykluczone, iż jest to portal czasoprzestrzenny specjalnie do tego celu przeznaczony. Tj. wykorzystywany na przestrzeni dziejów przez różne odłamy cywilizacyjne, które ratowały w ten sposób zarówno siebie, jak i swój dorobek-dziedzictwo kulturowe.

Jedna z legend głosi, iż przejście otwiera się raz w roku 15 sierpnia.

Jeśli uda mi się zebrać grupę ludzi na tyle odważnych, aby to sprawdzić, to już będzie sukces.

Oczywiście zdaje sobie sprawę z tego, że część osób może nie traktować zarówno stowarzyszenia fraktalistów, jak i tej misji badawczej do końca na poważnie.

Jeżeli jednak, ktoś chciałby podejść do tego jak do zwykłej wakacyjnej przygody, to nie miałbym nic przeciwko temu. W końcu najpierw trzeba się poznać, zintegrować, aby potem móc podejmować poważniejsze działania.

Swoją ewentualną chęć udziału w tej misji proszę zgłaszać przesyłając email na adres: sladami@wp.pl

Paweł Kowalski: Jakie są według ciebie największe przeszkody w rozwoju stowarzyszenia fraktalistów i rekrutacji nowych członków?

Krzysztof Ryniec: Głównym problemem jest kwestia motywacji i poziomu świadomości ludzi. Z pewnością znasz powiedzenie, iż każdy prawdziwy mężczyzna powinien zbudować dom, zasadzić drzewo i spłodzić syna. Zauważ, iż w gruncie rzeczy cele stowarzyszenia fraktalistów są dokładnie takie same, tyle tylko, że przeniesione z poziomu jednostkowego na poziom masowy-cywilizacyjny.

Chcemy zasiać ziarno nowej cywilizacji, które przetrwa śmierć starej, przedłużając tym samym ciągłość naszego istnienia i dziedzictwa jako rasy ludzkiej. Jest to jak najbardziej naturalne, racjonalne oraz uzasadnione.

Nie musimy bowiem znać dokładnego terminu zagłady, upadku, aby zdawać sobie sprawę, że śmierć tej cywilizacji nastąpi tak czy inaczej i trzeba być na nią przygotowanym.

Na tej samej zasadzie zwykły człowiek również nie musi znać dokładnej daty swojej śmierci, aby starać się zapewnić jak najlepszą przyszłość swoim dzieciom i wnukom, a w wieku podeszłym spisać testament.

Niestety z punktu widzenia osób z zawężoną świadomością-egoistycznych, może to być postrzegane jako dziwactwo, wariactwo, szaleństwo, nikomu niepotrzebna fanaberia.

Jeśli więc chciałbyś drogi czytelniku wstąpić w nasze szeregi, to musisz sam sobie zadać jedno bardzo ważne pytanie:

Czy faktycznie obchodzi Cię LOS TEJ CYWILIZACJI, czy też w istocie interesuje Cię TYLKO CZUBEK WŁASNEGO NOSA?

Pisząc o świadomości planetarnej wspominałem, iż egoizm może mieć różne wymiary. Może przejawiać się w tym, że postrzegamy np. naszego sąsiada jako wroga, wrogami mogą być też ludzie innych ras, nacji, religii, orientacji seksualnych. Są więc egoizmy personalne, partyjne, religijne, narodowe, rasowe, państwowe, światopoglądowe.

Świadomość ogólnoludzką, uniwersalną, świadomość tego, iż jesteśmy przede wszystkim ludźmi i odpowiadamy za tę planetę, można bowiem zawężać na tysiące różnych sposobów. Każde takie zawężenie dzieli nas i jest przeszkodą na drodze do harmonijnej współpracy oraz integracji.

Może ono wynikać z wypierania niewygodnej rzeczywistości, chowania głowy w piasek, wygodnictwa.

Za każdym razem kiedy mówisz: „nie obchodzi mnie to”, „nie chce o tym słyszeć”, gdy widzisz czyjeś cierpienie albo „zazdroszczę jemu/jej”, widząc szczęście innych, to de facto zrzekasz się zarówno odpowiedzialności, jak i też kontroli/władzy nad tym obszarem rzeczywistości. Nic ci bowiem nie da to, że w zawistnym szale zrzucisz całą winę na „demonicznych” oligarchów, globalistów, masonów czy iluminatów, jeśli sam pozostaniesz bierny i zależny od decyzji innych osób.

Poszerzanie świadomości jest równoznaczne z poszerzaniem poczucia odpowiedzialności, a to nie ma nic wspólnego z tak popularnym pompowaniem ego i uciekaniem w jakieś euforyczne, orgazmiczne stany doznawane pod wpływem medytacji oraz innych zabiegów.

Dużą rolę odgrywa w tym przypadku piramida potrzeb Masłowa. Wiadomo, że jeśli ktoś nie jesteś bogaty i wpływowy, to raczej w pierwszej kolejności będzie poszukiwał osobistych korzyści – np. możliwości zarobienia pieniędzy, zdobycia władzy itp.. A tego typu inicjatywy zostaną zredukowane do li tylko „wakacyjnej przygody”, o której wcześniej już wspominałem.

Z tego względu tego typu stowarzyszenia w sposób niejako naturalny skupiały na przestrzeni dziejów głównie elity, które te podstawowe potrzeby miały już zapewnione. Nie oznacza to jednak, że zwykły człowiek nie jest w stanie wznieść się ponad tę blokującą go przeciętność.

Musisz zatem zrozumieć drogi czytelniku, że jeśli pozostaniesz dłużej na tym poziomie zawężonej świadomości, gdzie cele ogólnoludzkie, uniwersalne będą postrzegane jako coś niepotrzebnego, niewartego zachodu, to będziesz motywowany do działania praktycznie wyłącznie przez CHCIWOŚĆ i STRACH.

Będziesz też nieustannie doświadczał tych odczuć. Wybór należy więc do ciebie. Sam zadecydujesz, co ostatecznie zrobisz za swoim życiem.

Paweł Kowalski: Dziękuje za rozmowę.

Krzysztof Ryniec: Dzięki i mam nadzieję, że to nie jest ostatni wywiad, którego udzielam.

UWAGA! Możesz skopiować ten wywiad na swoją stronę lub blog BEZ POZWOLENIA. Podaj tylko link do źródła.

Wyprawa na Untersberg – sprawy organizacyjne

Wszystkich zainteresowanych ekspedycją na Untersberg około 15 sierpnia tego roku, którzy przesłali email na adres: sladami@wp.pl zapraszamy do dołączania do grupy dyskusyjnej na Facebooku „Globalny sztab antykryzysowy i Fraktalna Rewolucja” – link poniżej:

https://www.facebook.com/groups/FraktalnaRewolucja/

Tam w postach organizacyjnych będziemy na bieżąco ustalać wszelkie możliwe szczegóły, w tym przede wszystkim terminy, koszty, dobór sprzętu, skład ekipy. Z góry uprzedzamy, że z całą pewnością będą potrzebne namioty, kalimaty i koce, ponieważ planujemy rozbić obóz u podnóża masywu.

Od świadomości narodowej do świadomości planetarnej

„Żyli w izolacji od siebie nawzajem, łączyły ich tylko niezdarne słowa. Często izolowali się jeszcze bardziej wskutek odmiennych języków i odmiennych wierzeń. Niektórzy z nich potrafili myśleć indywidualnie, ale ci musieli pozostać indywidualistami. Czasem dzielili ze sobą uczucia, ale nie potrafili zbiorowo myśleć. Dopóki żyli w warunkach prymitywnych, dawali sobie z tym radę (…), ale im bardziej skomplikowanym uczynili swój świat, tym mniej umieli sobie z nim radzić. Nie umieli zdobyć się na jednomyślność. Nauczyli się twórczo pracować w małych zespołach; w dużych umieli tylko niszczyć. Mieli zachłanne aspiracje, a potem nie chcieli ponosić odpowiedzialności za to co stworzyli. Tworzyli ogromne problemy, a potem chowali głowę w piasek leniwej wiary.”

Johna Wyndhama „Poczwarki”

 

Pojęcie świadomości

Czym jest świadomość jako taka? Czy jej zakres w odnotowalny sposób poszerza się w ciągu naszego życia? Jak wiemy jest to podstawowy i fundamentalny stan psychiczny, w którym jednostka zdaje sobie sprawę ze zjawisk wewnętrznych, takich jak własne procesy myślowe, oraz zjawisk zachodzących w środowisku zewnętrznym i jest w stanie reagować na nie. Ten rodzaj świadomości pojawia się u dziecka około drugiego roku życia, kiedy zaczyna rozpoznawać siebie w lustrze. Jest on charakterystyczny również dla niektórych zwierząt, takich małpy człekokształtne. Także i one zdają sobie sprawę, że odbity obraz jest reprezentacją ich samych.

Zakres świadomości w nierozerwalny sposób łączy się więc z budowaniem tożsamości oraz instynktem stadno-terytorialnym. Utożsamiamy się zwykle z grupą rodzinną, miejscem urodzenia, rolą społeczną, profilem światopoglądowym. Czynnikami, na które mamy wpływ poprzez własne wybory lub też cechami wrodzonymi. W historii ludzkiej cywilizacji da się wyróżnić poszczególne etapy rozwoju tej właściwości. Rozpoczęliśmy od świadomości rodowej, potem pojawiła się plemienna, następnie narodowa, państwowa, a w końcu….planetarna. Jest to oczywiście ewolucja świadomości w wymiarze społecznym, a nie jednostkowym, określająca średni i dominujący  w danym okresie poziom.

Rozumienie i czucie

Musimy sobie zdawać sprawę, iż słowo świadomość zwiera już w sobie komponent zarówno mentalny(rozumienie przynależności): teorie, ideologie, religie, poglądy polityczne, jak i emocjonalny(odczuwanie przynależności) – mierzonym zakresem naszej empatii – współodczuwania. A zatem rozumienie nie zawsze pokrywa się z poczuciem. W większości przypadków jesteśmy zaprogramowani by odbierać rzeczywistość przez pryzmat podziału swój-obcy. Bardzo chętnie pomagamy członkiem własnej rodzinny, najbliższym znajomym, ale już do nieznajomych odnosimy się z dystansem lub całkowitą obojętnością. W czasie wojny z wielką troską odnosimy się do rannych żołnierzy naszej armii, ale już wróg traktowany jest gorzej niż zwierzę. Emocjonalne odczucie, iż najpierw jesteśmy ludźmi, a dopiero później: rasami, narodami, czy też wyznawcami określonej religii i ideologii, przychodzi nam z wielkim trudem. Co ciekawe dzieje się tak pomimo faktu, iż w zasadzie cała nasza dostępna wiedza, osiągnięcia nauki, duchowości, mistyki są w tym względzie jednogłośne.  Postulat, iż jesteśmy częścią wszystkiego, co nas otacza, bez względu na iluzoryczne podziały, nie podlega żadnej dyskusji.

Nacjonalizm, rywalizacja i sport, czyli objawy zawężonej świadomości

O tym , iż nacjonalizm, nazizm, rasizm, antysemityzm to domena ludzi o ograniczonych horyzontach myślowych nie trzeba współcześnie nikogo przekonywać. Zwróćmy jednak uwagę na to, iż np. sam koncept rywalizacji w różnych dziedzinach – np. w sporcie bazuje na prostym zawężeniu empatii poprzez kibicowanie jednej ze stron. Sport bez tych emocji wynikających z podziału swój-obcy byłby z perspektywy widza KOMPELTNIE POZBAWIONY SENSU. To zaś oznacza, iż rywalizacja jest jedynie złagodzoną formą wojny. I nie łudźmy się – tak długo jak będą istnieć wielkie imprezy sportowe, świat będzie rozrywany konfliktami zbrojnym. Sport bazuje na kulcie podziału oraz ograniczeniach naszej sfery emocjonalnej, co jest logicznym dopełnieniem mentalnego faszyzmu.

Świadomość planetarna

Zasadnicze pytanie brzmi więc następująco – czy ludzie posiadają coś takiego jak świadomość planetarna? Należałoby ją rozumieć jako utożsamienie z własnym gatunkiem, wszystkim ludźmi na planecie Ziemia oraz całym ekosystemem fauny i flory, który nas otacza(świadomość ekologiczna). W sferze mentalnej jak najbardziej jest ona obecna. Kosmopolityzm, globalizm, ekologia, wegetarianizm i weganizm – to wszystko ideologie będące jej przejawem. Takiemu pojmowaniu rzeczywistości sprzyjają też procesy związane z globalizacją, mieszaniem się kultur, szybkimi formami transportu, komunikacji oraz Internetem.

Zupełnie inaczej przedstawia się zaś sytuacja, gdy spojrzymy przez pryzmat sfery emocjonalnej. Odczucie podziału, różne formy egoizmów stanowią na tym poziomie normę, i to czasami nawet pomimo mentalnej aprobaty dla bycia tzw. „obywatelem świata”. Historia zaś udowodniła, iż koncepcje polityczne i społeczne oparte li tylko na zimnej teorii, za którą już nie idą adekwatne uczucia, stają się po prostu utopiami – bez szans na praktyczną realizację. Współczucie i empatia nie są niestety zdolnościami przyrodzonymi. W większości przypadków ludzie nie odczuwają żadnego związku z bliźnimi, czy też innymi czującymi istotami, którym zadają ból i cierpienie. Wojny, niewolnictwo, masowe mordy i niszczenie środowiska naturalnego są tego żywym przykładem. Jasnym staje się więc fakt, że nasz rozwój emocjonalnym pozostaje daleko w tyle za sferą rozumienia. Pomimo XXI wieku i wielu osiągnięć nauki nasze emocje nadal bazują na zwierzęcym instynkcie stadno-terytorialnym. Być może więc jest to jeden z głównych powodów, dla którego inne, zaawanasowane cywilizacje nie kontaktuj się z nami w sposób jawny i oficjalny. Chyba więc najwyższy czas, aby wyrzucić na śmietnik historii przestarzałe hasła: Bóg, honor, ojczyzna i zastąpić je nowymi: świadomość, empatia, planeta Ziemia.

Duchowość, psychodeliki i kontrkultura lat 60

Proces poszerzenia świadomości poprzez empatię nie powinien wiązać się z usunięciem ego – tj. znaną z psychologii depersonalizacją. Nie musimy rezygnować z dbania o własne podwórko, własny kraj i rodzinę na rzecz czegoś większego-globalnego. Z pewnością jednak wiążę się to z rezygnacją z odbioru rzeczywistości przez pryzmat dualizmu swój-obcy.

Do osiągnięcia świadomości planetarnej mogą prowadzić różne praktyki rozwoju duchowego, takie jak medytacja, modlitwa, wizualizacja. Rozmaite tradycje ezoteryczne określają ten stan jako oświecenie, przebudzenie, mistyczne połączenie z bóstwem, zjednoczenie z wszechświatem lub osiągnięcie świadomości kosmicznej. Korespondują z nimi także najnowsze badania dr. Davida R.Hawkinsa, dożywotniego członka Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, twórcy tzw. „mapy świadomości”(17 poziomów świadomości). Należy podkreślić również, iż koncept świadomości planetarnej nie jest antychrześcijański. Wpisuje się on znakomicie w główne credo ewangelii – przykazanie miłości(kochaj bliźniego swego jak siebie samego, kochajcie swoich wrogów). Jest to temat na osobny, dość obszerny artykuł.

Stanu mistycznego zjednoczenia można również doświadczyć dzięki zażywaniu psychodelików – takich jak LSD lub  psylocybina. Dzieje się tak dlatego, iż specyfiki te wyostrzają zmysły i czasowo usprawniają pracę umysłu. Badania rezonansem magnetycznym dowiodły, iż po zażyciu psylocybiny wzrasta liczba połączeń neuronalnych i komunikują się ze sobą te obszary mózgu, które normalnie nie mają ze sobą kontaktu. Dlatego też w tym stanie pojawiają się dodatkowe zdolności – można np. widzieć dźwięki lub słyszeć kolory.  Nie ulega wątpliwość, iż LSD jest skutecznym lekiem pomocnym w leczeniu alkoholizmu i chorób afektywnych, co udowodniły między innymi prace szwajcarskiego psychiatry Petera Gassera. Z kolei najnowsze badania Psychodelicznej Grupy Badawczej(PRG) z Imperial College w Londynie dowiodły, iż psylocybina to nie tylko lek na depresję, ale też potężne narzędzie, dzięki któremu ludzie zyskują większą wieź z przyrodą(świadomość ekologiczna), a także zmieniają poglądy polityczne z autorytarnych na wolnościowe. Takie wnioski wyciągnięto na podstawie kwestionariusza użytego przez badaczy przed i po badaniu (tydzień po jego zakończeniu i 7 do 12 miesięcy później). Pacjenci musieli odpowiedzieć na serię pytań dotyczących ich poglądów politycznych i stosunku do natury.

Nie zapominajmy, iż mentalne fundamenty pod budowę współczesnej „globalnej wioski” położyła kontrkultura lat 60. Świadomość ekologiczna, pacyfizm, antyfaszyzm, antyrasizm, wolność religijna, prawa kobiet i społeczności LGBT to dziś wartości powszechnie respektowane przez prawodawstwa większości krajów Zachodu. Jednak w owych czasach o te wartości trzeba było jeszcze walczyć i boksować się z opresyjnym systemem. Pomimo wielu mankamentów i wypaczeń dzisiejszej  „poprawności politycznej”, należałoby to uznać za sukces.

Trudno nie odnieść wrażenia, iż zaostrzenie prawa narkotykowego (delegalizacja LSD w 1966 roku w USA) spowodowało, iż kontrkultura lat 60 straciła impet i zanikła.

Niebagatelną rolę w tym procesie odegrała także popularyzacja twardych i wyniszczających organizm narkotyków(np. heroiny), które w przeciwieństwie do LSD i psylocybiny uzależniają fizycznie. Doprowadziło to do skojarzenia ruchu hipisowskiego z narkomanią, co przyspieszyło jego upadek.

Nowy Porządek Świata – szansa czy zagrożenie?

Symptomatyczne jest to, iż wiele osób określających się jako „przebudzone”, bądź „uświadomione”, demonizuje współczesne procesy globalizacji, w tym projekt rządu światowego – zwany Nowym Porządkiem Świata(NWO). Mamy więc antyglobalistów, altreglobalistów i całą masę propagatorów licznych teorii spiskowych straszących globalnym totalitaryzmem. Dzieje się tak pomimo faktu, iż to właśnie stary porządek państw narodowych omal nie doprowadził do zagłady naszej cywilizacji w wyniku dwóch wojen światowych oraz zimnej wojny. Stary porządek jest bowiem światem sztucznych, iluzorycznych podziałów, przemocy, konfliktów, ludobójstwa, czystek etnicznych i zniewolenia na olbrzymią skalę. Patrząc z tego punktu widzenia rząd planetarny byłby raczej szansą na osiągnięcie trwałego pokoju i stabilności, aniżeli okazją do jeszcze większego zniewolenia.

Za zjednoczeniem planetarnym przemawiają argumenty w postaci faktów historycznych. Natomiast obiekcje krytyków tego planu sprowadzają się do przypuszczeń, insynuacji i naciąganych teorii spiskowych. NWO wspierają naukowcy, artyści, filozofowie, ludzie sukcesu. Krytykują: frustraci, paranoicy, faszyści i rasiści.

Niewykluczone oczywiście, iż istnieje frakcja elit, która widzi w projekcie NWO szansę na zdobycie absolutnej władzy nad światem. Jednakże tendencja by postrzegać wszelkie formy integracji współczesnych państw jako zagrożenie zakrawa na paranoję lub złą wolę.

Zabawne jest także to, iż główni propagatorzy NWO – iluminaci mają być z jednej strony tak bardzo wszechwładni, że sterują wszystkimi wydarzeniami na świecie, łącznie z pogodą. Zaś z drugiej strony  tak głupi i nieudolni, że nie są w stanie zablokować czarnej propagandy torpedującej ich główny projekt.

Komu zatem tak naprawdę zależy na tym, aby ludzkość tkwiła w toksycznym świecie podziałów? Kto żywi się negatywną energią walki i konfliktów? Bóg? Czy może raczej cyniczny demon, który pomieszał ludziom języki podczas budowy wieży Babel?

Epilog

Jeśli jednak ktoś nadal nie widzi zasadniczej sprzeczności między „przebudzeniową” działalnością, a gloryfikowaniem starych podziałów, to proponuje mały eksperyment. Spójrzcie na zdjęcie planety Ziemia widzianej z przestrzeni kosmicznej. Następnie odpowiedzcie sobie na pytanie – czy widać tam jakieś granice państwowe? Jeśli nie, to znaczy, że istnieją one tylko w waszych umysłach.

Autor: Krzysztof Ryniec(zdjęcie poniżej)

Krzysztof Ryniec

Krzysztof Ryniec

 

Wszelkie prawa zastrzeżone. Copyright © Krzysztof Ryniec 2018.

Zabrania się kopiowania powyższego artykułu na swoją stronę lub blog BEZ ZGODY AUTORA. Przypominam, iż tym, którzy nie stosują się do tych zaleceń grożą sankcje prawne za naruszenie praw autorskich – Art. 115:

  1. Kto przywłaszcza sobie autorstwo albo wprowadza w błąd co do autorstwa całości lub części cudzego utworu albo artystycznego wykonania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 3.
  2. Tej samej karze podlega, kto rozpowszechnia bez podania nazwiska lub pseudonimu twórcy cudzy utwór w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, artystyczne wykonanie albo publicznie zniekształca taki utwór, artystyczne wykonanie, fonogram, wideogram lub nadanie.
  3. Kto w celu osiągnięcia korzyści majątkowej w inny sposób niż określony w ust. 1 lub 2 narusza cudze prawa autorskie lub prawa pokrewne określone w art. 16, art. 17, art. 18, art. 19 ust. 1, art. 191, art. 86, art. 94 ust. 4 lub art. 97, albo nie wykonuje obowiązków określonych w art. 193 ust. 2 lub art. 20 ust. 1-4, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.